Praca artystyczna dla Edwarda Dwurnika była sposobem na życie. Malował dużo i intensywnie. Czasem nawet miał kilka płócien rozstawionych na sztalugach w swojej pracowni i synchronicznie je tworzył. Stąd wiele analogicznych tematów. Czy były to poszukiwania właściwej formy? Wydaje się, że artysta z malowania czerpał radość życia podobnie z wielu innych jego aspektów jak na przykład z doznań cielesnych. Wspomina, że podczas studiów „zahaczył” o pracownię rzeźby warszawskiej Akademii. Dlaczego? Ponieważ były tam zdecydowanie przystojniejsze kobiety, nie bojące się ubrudzić. Płótna Edwarda Dwurnika cieszą się powodzeniem wśród kolekcjonerów, ale ocierają się o masową kulturę wizualną. Nie ujmuje to jednak jego dziełom. Tak jest w przypadku kwiatów – dokładniej tulipanów, których uproszczona do kilku ruchów pędzla forma i wyrazista barwa przywodzi nam myśl, zdaniem Jana Bończy-Szabłowskiego, kobiece organy płciowe. Ta subtelna metafora rozbudza wyobraźnię.
„Nagość pozostaje ciągle tematem tabu. W oficjalnym obiegu po prostu nie mamy genitaliów, a ja będę przypominać, że jednak jest inaczej, bo jak byśmy się pojawili na tym świecie? Już jako młody artysta zawsze lubiłem prowokować i nigdy nie ukrywałem, że seks jest moją drugą naturą”.
Sprzedane: 25 000 zł
(30 000 zł z opłatą aukcyjną)